Tydzień był wyczerpujący, trzeba naładować baterie zarówno te, które są umieszczone w naszych żołądkach, jak i te, które sobie w duchowości naszej drzemią na stand by'u.
Najpierw zakupy i/lub zapasy w domu:
- makaron u nas razowy, 1 opakowanie, chyba troszkę za dużo w porównaniu z ilością łososia, więc radzę dać go mniej lub zwiększyć zawartość łososia
- 100 g wędzonego łososia, pokrojonego w paseczki
- natka pietruszki
- tarty parmezan
- 1 kulka mozzarelli poszarpanej na kawałeczki (ostatnio wyczytałam, że mozzarelli nie powinno się kroić)
- 1/4 szklanki śmietany kremówki 30%
- pieprz
- sok z limonki do skropienia całości
Piekarnik nagrzałam do 200 stopni. Makaron ugotowałam (ja nauczyłam się minimalizować ilość soli w potrawach, więc nigdy makaronu nie solę, ale tu dowolność pełna, bo nie każdy lubi). Do formy włożyłam połowę makaronu, posypałam pieprzem, rozłożyłam łososia, oczywiście wcześniej pokrojonego w paseczki, posypałam połową natki. Na to powędrowała reszta makaronu. Z parmezanu, mozzarelli i śmietanki zrobiłam kołderkę na wierzchu. Dodałam trochę pieprzu. Zapiekłam przez około 15 minut aż miejscami ser i makaron się zrumienił. A przed podaniem na stół i talerze, posypałam resztą natki i podałam skrapiając sokiem z limonki.
Potem już tylko sama przyjemność: jedzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz