Fasolka po bretońsku
Po długim świątecznym i sylwestrowym lenistwie i jakby nie było obżarstwie, trzeba wrócić na normalne tory życia. Kilka dni w pracy już na pewno nas wszystkich orzeźwiło lub nawet otrzeźwiło bądź wytrzeźwiało, a w głowach i żołądkach zostało wspomnienie 12 dań wigilijnych, w tym cudownych uszek z grzybami do barszczu oraz żurku, żarkoje, sałatki jarzynowej, ryby po grecku, ciast wszelakich - to wszystko w sylwestrową noc... :) Niestety myślałam o wszystkich, którzy ze mną wtedy byli a nie o zdjęciach do Loży, więc nie pozostaje mi nic innego jak po kolei odtwarzać wszystkie potrawy w obecnym roku, ale się nie skarżę tylko zadowolona jestem, bo najfajniejsze było to, że wszyscy zajadali z apetytem i ze smakiem :)
A wczoraj zrobiłyśmy burzę mózgów, czego dawno nie jadłyśmy i padło na tzw. "bretonkę" z przepisu jak poniżej:
- kiełbasa
- fasola biała w sosie pomidorowym (3 puszki)
- przecier pomidorowy (1 kartonik)
- boczek gotowany
- 1 duża cebula
- 1 łyżka mąki, dużo majeranku, olej z chilli i olej zwykły
Na oleju z chilli podsmażyłam boczek i kiełbasę pokrojone w miarę drobną kostkę. Do tego dokładam fasolę z puszek i przecier pomidorowy. Ponieważ kiełbasa słona, więc już nie solę, a olej z chilli zapewnił ostrość, którą można oczywiście otrzymać przez dodanie papryki w proszku. Dodałam dużo majeranku. Cebulę pokrojoną w kostkę trzeba zeszklić w osobnym garnku lub na patelni, dodać łyżkę mąki i wodę, by stworzyć w ten sposób słynną kabaretową "zasmażkę". My lubimy fasolkę i polecam na zimowe wieczory. Ze zwykłą bułką smakuje najlepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz