Bo Helena to moja przesłodka czteroletnia imienniczka (przyp. autora: Ilona po węgiersku to Helena) i na wszystko co ładne mówi "majobajo". Czyli Helena to majobajo. Bo taka właśnie jest. Helena jest błyskotliwą małą kobietką, którą jak to mówi ASZ można schrupać bez bitej śmietany (lub z bitą... nie pamiętam :) ). Heleny nie da się nie kochać, poza tym ciągle te hormony matki Polki u mnie. Z Heleną prowadzi się poważno - śmieszne dyskusje typu:
ja: a czy Ty masz doklejane te loczki?
Helena: nieeeeeeee
ja: budzisz się rano i one już są?
Helena: taaaaaaaak
ja: a może mama Ci dokleja te loki jak Ty śpisz?
Helena: ale ciociu, włosy by mi się od kleju kleiły...
albo:
Helena: a czy będę mogła spać u cioci po tych ciastkach?
mama Heleny: oczywiście
Helena: ale nie będę spać na podłodze?
I jak tu zaprzeczać takiej logice myślenia. I błagam, Heleno, goście nie śpią u mnie na podłodze... :)
Więc te muffinki zrobione z ciasta babkowego, mającego zastosowanie u mnie do różnorakich ciast, z gruszkami zostały nazwane "muffinkami Helenki", bo są w wyglądzie tak samo wesołe i śmiesznotkowate jak Helena.
Skład i wykonanie "muffinek Helenki":
- mikser kręci za nas oczywiście 1 kostkę margaryny, 1 szklankę cukru, 6 żółtek, 1 łyżeczkę proszku do pieczenia, 2 szklanki mąki, pianę z białek i zapach cytrynowy, który świetnie do gruszek pasuje
- potem wrzucają się oczywiście same pokrojone gruszki w kosteczkę i mikser za nas miesza
- potem wkłada się do pieca na cirka about 185 stopni i wychodzą takie wesolutkie ciacha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz